
Jednak od połowy czerwca br. zapanował w tej sprawie zagadkowy marazm decyzyjny a projekt ustawy został nieoficjalnie „zawieszony”, co tylko pogłębiło zaniepokojenie operatorów, bo to wcale narosłego od lat problemu nie załatwia. Zdaniem PIKE – mógłby to uczynić jedynie projekt ustawy o powszechnej opłacie audiowizualnej, opartej o rejestry podatkowe PIT, CIT i KRUS, który powinien zastąpić odrzucony przez rynek i abonentów projekt rządowy.
Abonament, budżet…i prąd
Całkiem niespodziewanie alternatywnymi dla siebie stały się projekty ustaw – rządowy z druku 1578 o opłatach abonamentowych i poselski z druku 1497 o radiofonii i telewizji oraz uchyleniu opłat abonamentowych, znajdujące się obecnie po I czytaniu w sejmowej komisji Kultury i Środków Przekazu. Jeszcze przed skierowaniem do prac w komisji, zostały poddane głosowaniu z wniosków o ich odrzucenie w I czytaniu. Ale klub PiS swój, o odrzucenie projektu PSL, spektakularnie zaraz po złożeniu wycofał, dając tym samym sygnał, że dyscypliny klubowej nie będzie; gdyby go podtrzymał ostałby się jedynie projekt rządowy, a poselski poszedł do kosza. Zarówno poseł Barbara Bubula jak i wicepremier Piotr Gliński zostali tym zaskoczeni już na sali obrad i był to pierwszy sygnał, że w PiS toczy się jakaś zakulisowa gra. Kolejnym ciężkim ciosem dla projektu rządowego stało się przegłosowanie analogicznego jak wycofany wniosku koła Republikanie: za odrzuceniem projektu poselskiego było jedynie 8 posłów, przeciw aż 427, w tym cały klub PiS. I to ostatecznie „osierociło” abonamentowy projekt rządowy forując do przodu budżetowy projekt poselski, zakładający finansowanie mediów publicznych kwotą 750 mln zł. Co zastanawiające, nie odbyło się to bezrefleksyjne, ale po bardzo burzliwej debacie, z której wicepremier Gliński wyszedł przekonany że „przyda się tu jakaś dobra psychoterapia”. Można jedynie spekulować, na ile oznaczało to świadome budowanie sobie przez PiS alternatywy, ale od tamtego głosowania systematycznie ujawniała się opozycja wobec abonamentowego projektu rządowego, który sprowadził na partię i rząd potężną krytykę. Głosy oburzenia na forach internetowych szybko dały do myślenia wpływowemu środowisku Gazety Polskiej i telewizji Republika, która przed laty zaistniała dzięki włączeniu jej sygnału przez operatorów tvk zrzeszonych w PIKE. W debacie sejmowej jak na dłoni widać było załamywanie się strategii obarczenia operatorów całym odium rozwiązania abonamentowego – dyskusja dotyczyła głównie TVP, zadano w niej ponad 100 pytań, w większości o jakość jej programów. Nawet przemówienie pos. Bubuli w imieniu klubu PiS nie tyle dotyczyło szczegółowych rozwiązań ustawy, ile bardziej wizji TVP. Tymczasem projekt poselski referowany przez pos. Mieczysława Kasprzaka z PSL, stał się klarowną alternatywą dla skomplikowanego i obarczonego ryzykiem projektu rządowego. „Przestajemy straszyć i inwigilować ludzi, szukać przepisów, które i tak były, są i będą nieskuteczne”- argumentował pos. Kasprzak.
Projekt trzeci i… czwarty?
Dodatkowo w procesie legislacyjnym tkwi w bezruchu po ubiegłorocznym I czytaniu i wysłuchaniu publicznym poselski projekt PiS z druku sejmowego nr 443, zakładający pobór składki od liczników prądu. A to chyba nie koniec, bo minister kultury zadeklarował publicznie skierowanie przed wakacjami sejmowymi do prac parlamentarnych docelowego projektu ustawy o powszechnej opłacie audiowizualnej. Powstaje pytanie, czy i kiedy powstanie i jak będzie procedowany w radzie ministrów? Czy ze wszystkimi wymogami rządowego procesu legislacyjnego, w tym poddania projektu konsultacjom międzyresortowym i publicznym? A może otrzyma formę napisanego w ministerstwie projektu poselskiego, który konsultacji i oceny skutków regulacji nie wymaga, może za to zostać uchwalony lotem błyskawicy? Komisja będzie mieć niemały orzech do zgryzienia, jak wybierać projekt będący podstawą dalszych prac i sprawozdania… Co prawda sejmowa zapisała w swym planie pracy rozpatrzenie obu projektów ustaw na lipiec br., ale zgłoszony przez PO wniosek o wysłuchanie publiczne nie został poddany głosowaniu „z powodu braku warunków politycznych do jego przeprowadzenia”. Na I połowę lipca br. komisja nie zaplanowała żadnych posiedzeń w sprawie abonamentu, a to oznacza zepchnięcie gardłowej dla TVP ustawy najwcześniej na wrzesień- kiedy rząd przedstawi projekt budżetu na 2018 rok i zaczną się przygotowania do corocznej najważniejszej debaty w kalendarzu sejmowym.
Będzie wysłuchanie publiczne?
Złożony przez pos. Iwonę Śledzińską- Katarasińską, PO, wniosek zawisł więc w próżni decyzyjnej, ale dla przedstawicieli rynku wysłuchanie publiczne byłby kolejną okazją do obnażenia projektu rządowego jako niezgodnego z konstytucją, podważanego w toku konsultacji publicznych przez ministerstwa i GIODO, jak też skrytykowanego przez Rzecznika Praw Obywatelskich i operatorów w listach do marszałka Sejmu. Projekt zakładający przekazywanie Poczcie Polskiej danych abonentów wprowadza bowiem przepisy niezgodne z konstytucją i szeregiem ustaw, w tym o ochronie danych osobowych i prawa konkurencji. Kolejne wystąpienia operatorów do KE świadczą o wątpliwościach czy projektowana ustawa abonamentowa nie weszłaby w konflikt z unijnymi przepisami o ochronie danych osobowych, które zaczną obowiązywać w 2018 roku oraz mnoży pytania o zgodność z już istniejącymi. Projekt zakłada przecież, że przekazanie danych będzie mogło odbywać się drogą papierową, czyniąc nijako z operatorów potencjalnych winnych wycieku danych osobowych abonentów. Jak mówił w debacie poselskiej pos. Paweł Pudłowski z Nowoczesnej, oznaczałoby to przekazywanie dokumentacji papierowej wielkości co najmniej… Pałacu Kultury i Nauki. Co prawda Poczta liczy na 7 proc. prowizję od poboru abonamentu, ale koszt wybudowania systemu teleinformatycznego to wg. Klubu Jagiellońskiego jednorazowy wydatek rzędu 100 mln zł, utrzymania – 85 mln zł rocznie, o procedurach przetargowych nie wspominając. Posłowie opozycji zawnioskowali do NIK o audyt systemu teleinformatycznego przygotowywanego na potrzeby poboru abonamentu, a poseł Grzegorz Furgo z PO zapowiedział wniosek o skierowanie ustawy abonamentowej do Trybunału Sprawiedliwości UE, co może nastąpić zaraz po jej uchwaleniu i podpisie prezydenta.
Tekst Jerzy Papuga, więcej w numerze 7/8 2017