Jesteś tutaj: Telekabel & digital tv > Wywiad miesiąca >> Krew, pot i łzy serialowego komendanta

Krew, pot i łzy serialowego komendanta

Z Andrzejem Konopką, odtwórca głównej roli w najnowszym serialu AXN „Znaki”, rozmawia Danuta Harenda

 

Czy główny bohater w „Znakach” to pierwszy zagrany przez Pana policjant?

 

Nie, nie pierwszy; na pewno któryś z kolei. Policjanta zagrałem np. u Agnieszki Holland w „Pokocie” (nieszczęśliwego komendanta miasteczka, gdzie toczy się akcja). Poza tym byli też „pomniejsi” policjanci, np. w „Ziarnie prawdy” Lankosza. To charakterystyczne, że te ekranowe wcielenia w przedstawicieli poszczególnych zawodów przychodzą do mnie falami. Był taki okres, że bardzo często grałem lekarzy i osoby związane ze służbą zdrowia. Teraz przyszedł czas na policjantów.

 

Ma się Pan z kim zawodowo mierzyć, gdyż kilku znakomitych aktorów już tych polskich policjantów zagrało w produkcjach, które mieliśmy przyjemność do tej pory oglądać… Jaki więc będzie ten „pański” policjant w „Znakach”?

 

Oczywiście, kilku policjantów już na ekranie było, bo literatura czy film prezentują takie postaci, czasami w podobnych konstelacjach. Na co ja bym stawiał tym razem? Mój policjant jest zwolennikiem prawdy, sprawiedliwości i dobra, ale na pierwszy rzut oka… trochę nieporadnym. Ma silne poczucie czynienia dobra, tylko nie do końca wychodzi mu walka o te wszystkie wartości. Działa więc tak jak umie, czasem pokracznie, na granicy prawa i… chamstwa. Jest impulsywny, wybuchowy, ale mimo wszystko posuwa sprawy śledztwa do przodu. Podsumowując – to z pewnością człowiek daleki od sukcesu.

 

Dodatkowo – samotny ojciec…

 

No tak, na dodatek facet po przejściach. Jest tu więc jeszcze pole dla scenarzystów na wzbogacenie sylwetki mojego bohatera.

 

Jest może przestrzeń dla jakiegoś romansu?

 

To człowiek w specyficznej sytuacji. Po różnych życiowych zawirowaniach przyjeżdża w nowe miejsce, a wiadomo, że oznacza to także otwarcie się na nowe sytuacje. Myślę, że w życiu takiego mężczyzny jest też miejsce na nowy związek. Choć najważniejszą postacią, gdy chodzi o emocje i uczucia, jest jego córka. To stwarza materiał na budowanie postaci bohatera niejednoznacznego. Z jednej strony opryskliwy i chamski, z drugiej – niezwykle wrażliwy i czuły gdy chodzi o córkę.

 

Czy czuje Pan odpowiedzialność za jakość całej produkcji grając komendanta Trelę?

 

Nie, nie jest tak, że nie śpię po nocach myśląc „Boże – mam na plecach cały serial”. Jestem otoczony – mogę to powiedzieć zupełnie szczerze – świetnymi aktorami i artystami filmu, którzy na ogół pracują przy filmach fabularnych. To ludzie – np. autorzy scenografii czy makeuperzy, którzy współuczestniczyli wcześniej w przygotowaniach wybitnych produkcji, jak chociażby autorzy scenografii do „Szczęścia świata” Michała Rosy. To daje mi duże poczucie bezpieczeństwa, mam pełne zaufanie i psychiczny spokój, że „daję twarz” do bardzo dobrej rzeczy. Choć nie chcę oczywiście zapeszać, bo nigdy nie wiadomo, jak to zostanie odebrane w finale. Na dziś mam jednak poczucie bezpieczeństwa. Nie jest tak, że muszę jako aktor i odtwórca głównej roli pilnować np. żeby fotosy były fajne czy żeby szczegóły scenografii były trafione.

Jest jeszcze druga komfortowa okoliczność. Paulina, Rzążewska która nadzoruje serial ze strony stacji AXN i Kuba Miszczak – który był współautorem pomysłu i formatował serial – reżyser i producent „Znaków” – oni się wcześniej spotkali w pracy. Wyczuli się, jeśli chodzi o estetykę i filmowo serialowy smak. Dzięki temu my – aktorzy nie musimy pakować energii w forsowanie swoich pomysłów w stacji, dla której robimy ten serial.

Wygląda to jakbym „słodził”, ale naprawdę tak jest i prawdę mówiąc, po raz pierwszy spotykam się z taką sytuacją i z takim komfortem.

 

Trudno nie zahaczyć w tej rozmowie o Pana najbardziej chyba znaną ostatnio kreację aktorską – rolę Burdel Taty w kabarecie „Pożar w burdelu”. Właściwie – bardziej chodzi mi przy tej okazji o pańskie poczucie humoru. Co Pana śmieszy? Czy grając w „Pożarze” śmieszy Pan sam siebie?

 

Pracując nie pękam może ze śmiechu, natomiast w życiu sam siebie czasem śmieszę. Ale nie w momencie działania, tylko patrząc na coś z perspektywy. Na przykład gdy oceniam swoje nieudolne poczynania w danej dziedzinie. Choćby jako aktora szukającego swojego sukcesu, ale także jako ojca czy mężczyzny. Apropos „Pożaru” – bo to też nawiązuje do tego jak konstruuję postać swego bohatera – policjanta Treli. Przez kolejne odcinki opowiadamy w kabarecie dzieje trupy teatralnej, której marzeniem jest występ na Brodwayu, ale niestety rzeczywistość jest jaka jest i chwilowo musimy grać w piwnicy, bez nagłośnienia, itp. Zauważyłem, że to co ludzi przyciąga na nasz spektakl to fakt, że NAM SIĘ NIE UDAJE! Odkryliśmy dziwną drogę do serc widzów. Ciągle „gonimy króliczka” co sprawia, że oglądający spektakl myśli „Ooo, to oni są tacy sami jak ja”. Przez to zyskujemy sympatię. Mam wrażenie, że taki jest też mój komisarz Trela. Chciałby dobrze, tylko mu czasami nie wychodzi.

 

Ma Pan żonę – reżysera. Czy bywa Pan reżyserowany w domu?

 

Mam wrażenie że nie, ale dobry reżyser potrafi być może tak reżyserować, że nie ma się świadomości bycia reżyserowanym. Tak naprawdę mam aż trzy reżyserki, bo jestem tatą dwóch córek. A poważnie – zagrałem u żony w filmie, będziemy też pracować razem w teatrze. Także – tak, będzie mnie reżyserowała.

 

A co w Panu zostało z nauczyciela? Czytałam, że Pana droga do aktorstwa była dość nieoczywista i że jako młody człowiek uczył Pan młodzież.

 

Mam nadzieję, że zostało mi troszeczkę sprawności WF-isty (byłem nauczycielem wychowania fizycznego). A z ówczesnego podejścia do życia? Chyba nic. Swego czasu stwierdziłem, że ten zawód nie jest dla mnie, ponieważ zrozumiałem, że dzieci na lekcjach WF-u chcą nieskrępowanej ekspresji. A ja jako nauczyciel musiałem realizować program zgodnie z zasadami metodyki, działając niejako wbrew ich potrzebom. One się buntowały i wcale nie chciały zrozumieć, że działam dla ich dobra. Ta rola kompletnie kłóciła się też z moją naturalną potrzebą wolności.

 

Jak Pan rozładowuje stres? Wiem z lektury, że jest Pan typem pracoholika, ale coraz częściej zastanawia się czy warto w pewnym, (średnim) wieku ciągnąć kilka projektów jednocześnie…

 

Jestem w takim wieku, w którym do ludzi zaczyna dochodzić, że nie są nieśmiertelni… że kogoś już nie ma wśród nas… Wracając do „Pożaru” – przez ostatnie 3-4 lata miałem dzięki niemu bardzo intensywny zawodowy czas. Plus równolegle udział w innych produkcjach. I nagle zobaczyłem, że to wszystko przestało mi dawać zadowolenie i przyjemność. Uznałem, że jest tego za dużo i trochę wyhamowałem, zafundowałem sobie wakacje. Co do stresu – pomaga mi sport. Jeżdżę na rowerze, namiętnie biegam – oczywiście o ile mam czas. Uważam, że poprzez ciało naprawdę można oczyścić głowę. Chociaż pokus jest dużo, a tryb życia w zawodzie aktora baaardzo nieregularny – w pionie trzyma mnie rodzina, mam dużo obowiązków.

 

„Nie jestem za bardzo internetowy” – przyznaje Pan. Z wyboru?

 

Najbardziej chyba z racji daty urodzenia. Kiedy kształtowała się moja wrażliwość – internetu nie było.

 

Jak się ma bycie aktorem do tego,  jak aktorów przedstawiają kolorowe magazyny?

 

Wystarczy wejść do pierwszego lepszego kiosku z gazetami i spojrzeć na okładki z tymi wymodelowanymi twarzami i z retuszem, albo np. przeczytać historie przedstawiane w tych kolorowych pismach. W nich czasami przewinie się co prawda jakieś niepowodzenie, ale i tak wszystko jest na plus. Ja często znam tych ludzi i wiem, że rzeczywistość nie jest tak różowa jak w tych gazetach. Jestem aktorem, który ciągle sukcesu szuka i wiem, że właśnie na tym to polega – bardziej na dążeniu do sukcesu niż na tym, że się go ma, prowadzi luksusowy tryb życia itp. To poza.

Aktorstwo to bardziej krew, pot i łzy, niż biały fortepian w salonie.

    • Numer 1-2/2024


    • Sportowe lato w telewizji


      Dwa wielkie wydarzenia sportowe są dla kilku nadawców okazją do zwiększenia liczby swych odbiorców i wpływów…

    • Zapraszamy do Zakopanego


      z Jerzym Straszewskim, prezesem Polskiej Izby Komunikacji Elektronicznej rozmawia Jerzy Papuga Panie Prezesie, przed…

    • Player.pl dla fanów motoryzacji


      MotorTrend to jedna z najbardziej uznanych na świecie firm- producentów programów motoryzacyjnych. Marka internetowa…