Jesteś tutaj: Telekabel & digital tv > teletemat >> Oto Polska Telewizja Narodowa

Oto Polska Telewizja Narodowa

635806024177695063

Podstawowy problem z zapowiadanymi przez Prawo i Sprawiedliwość zmianami w mediach publicznych jest taki, że wiadomo, iż mają być rewolucyjne, ale konkretów brak. Jeśli jednak wszystkie słowa PiS-owskich oficjeli zebrać i zanalizować, czegoś jednak można się dowiedzieć. Konkretnie, że jest to pomysł na pogrzeb niekomercyjnej telewizji w Polsce.

 

Na pierwszy rzut oka w medialnych planach PiSu- jest dużo ideologii i górnolotnej poezji, są jakieś liczby nie składające się w żadną logiczną całość, są niekompletne a często sprzeczne przecieki dotyczące personaliów. Coś jak w słynnym wierszu Słowackiego: „Szli krzycząc: Polska! Polska! – wtem jednego razu/Chcąc krzyczeć zapomnieli na ustach wyrazu;/ Pewni jednak, że Pan Bóg do synów się przyzna,/ Szli dalej krzycząc: „Boże! Ojczyzna! Ojczyzna!”/ Wtem Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka,/ Spojrzał na te krzyczące i zapytał: „Jaka?”

Dziwić to może, biorąc pod uwagę, że PiS miał wszak osiem lat na przygotowanie zmian. Można więc na przykład sądzić, że zmiany są całkowicie gotowe, ale partia uważa, że na razie lepiej się nimi nie chwalić, by nie wzbudzać zbyt wcześnie protestów (tak jak ukrywano, że ministrem obrony zostanie Antonii Macierewicz i fałszywie podawano, że Jarosław Gowin) i zmianę przeprowadzić jak przed dziesięciu laty, w trybie „nocnym”. Równie możliwe jest, że po prostu zdobycie władzy tak zaskoczyło partię, że niczego zawczasu nie przygotowała i teraz w pośpiechu i na kolanie pichci jakiś projekt.

 

Na ojczyzny łono (Adam Mickiewicz)

 

Jak jest naprawdę, zacznie okazywać się dopiero za miesiąc, dwa lub trzy. W połowie listopada br. wiadomo tyle, że media publiczne zostaną zastąpione przez media narodowe, co można interpretować chyba tylko tak, że będą adresowane do jedynie etnicznych Polaków, którzy mają dzięki nim się dowiadywać – jak zapowiedział wicepremier i minister kultury Piotr Gliński – „kim są”. PiS-owska ekspertka telewizyjna posłanka Barbara Bubula doprecyzowywała, że misja będzie polegała na „budowaniu tożsamości narodowej”, co chyba musi oznaczać, iż w ocenie PiS Polacy są wynarodowieni i z polskością nie mają wiele wspólnego. Przywracaniu ich „na ojczyzny łono” mają służyć m.in. wielkie produkcje filmowe oparte na klasyce polskiej literatury (bez szczegółów o jakie jeszcze nie zrealizowane ekranizacje chodzi, co o tyle ciekawe, że w Polsce zekranizowano chyba 99 proc. naszej patriotycznej literatury nadającej się do przeniesienia na ekran). Co roku mają też powstawać „przynajmniej dwa” seriale historyczne „wypełniające białe plamy w świadomości historycznej polskiego narodu” i być emitowane w porze największej oglądalności.

Jarosław Sellin, pierwszy wiceminister kultury, mówi też o konieczności prowadzenia „systemowej polityki historycznej”: – Powinna ona podtrzymywać dumę z naszej przeszłości i lansować nasz punkt widzenia w dialogu z innymi narodami. Sellin jednak nie definiuje sensu słów „nasza przeszłość” i „nasz punkt widzenia”. Domyślić się więc tylko można, że przez „nasze” rozumie się tu wyłącznie rozumienie tych terminów przez ideologów Prawa i Sprawiedliwości, partii – przypominam – wybranej do rządzenia przez 18,6 proc. obywateli Polski. Nie można wykluczyć, że na przykład jednym z seriali mogłaby być „prawdziwa” historia „Solidarności”, w której jej ideowymi i faktycznymi twórcami byli Lech i Jarosław Kaczyński. To nie do końca żart, skoro już przed kilku laty prezes PiS zaczął oficjalnie i wbrew świadkom tamtych czasów lansować taką wersję polskiego zrywu, w której noblista Lech Wałęsą był podłym agentem, inni jego mniej czy bardziej świadomymi pomagierami, a jedynie dzięki heroizmowi i mądrości braci Kaczyńskich doszło w Polsce do wielkiej zmiany.

Choć powyższy pomysł może wydawać się tylko marnym żartem w typie czarnego humoru, powagi może dodać mu deklaracja wicepremiera Glińskiego leżąca u podstaw zmian, że „pozycja wspólnot politycznych zależy od pozycji symboliczno-językowej, dlatego państwo musi bronić swojej tożsamości”. Nie sposób nie zadać pytania, czy przez „wspólnotę polityczną” wicepremier rozumie Polskę czy PiS? Szczególnie wtedy, gdy z licznych deklaracji prezesa tej partii skądinąd wiadomo, że utożsamia on interes Polski z interesem PiS-u. I że jest to absolutnie obowiązująca narracja nie tylko prezesa, ale wszystkich jego funkcjonariuszy, propagandzistów i poputczików.

Nie powinno więc dziwić, że za pomocą „mediów narodowych” PiS chce uczyć Polaków nie tylko szwankującego dziś patriotyzmu, ale i bycia – zgodnie z zapowiedzią Sellina – „prawdziwymi obywatelami”. Poza bowiem serialami patriotycznymi również w „porze największej oglądalności” nadawane mają być – według Bubuli – programy mające na celu „przywrócenie dialogu społecznego i właściwej debaty publicznej”. Ta „właściwa debata” ma „skutecznie nadrobić braki w edukacji obywatelskiej Polaków, wyjaśnić im zasady funkcjonowania państwa i najważniejszych dziedzin życia zbiorowego, jak edukacji, służby zdrowia, systemu emerytalnego, budżetu”.

 

Chopin gdyby żył, to by pił (Stanisław Wyspiański)

 

Skoro jednak interes Polski najpełniej i w zasadzie jako jedyny wyraża Prawo i Sprawiedliwość, można spodziewać się, że edukacja w każdej z dziedzin życia zbiorowego będzie polegać na przedstawianiu jedynie słusznej wersji tych dziedzin, bo jakiekolwiek wersje alternatywne siłą rzeczy nie mogłyby służyć edukacji tylko wprowadzaniu zamieszania, nie służącego byciu „prawdziwym obywatelem”.

Ważnym elementem tej wielkiej zmiany jest też deklaracja wicepremiera Glińskiego, że tak jak w całej przestrzeni kultury także w „mediach narodowych” na finansowanie będzie mogła liczyć przede wszystkim kultura wysoka i kultura popularna służąca oswajaniu kultury wysokiej, pod warunkiem, że wyznawać obie te kultury będą odpowiednie wartości. Gliński niestety nie sprecyzował, o co dokładnie chodzi, ale za przykład dał muzyków rockowych grających pieśni patriotyczne i Konkurs Chopinowski. Co prawda wicepremier zapewnił kategorycznie, że do „mediów narodowych” nie będą wpadać „lotne patrole sprawdzające poziom patriotyzmu, ale chyba rzeczywiście nie będzie takiej potrzeby. Zapowiedziano bowiem też właściwy dobór kadr do tych mediów.

 

Jacek Rakowiecki, więcej w numerze 12/2015

    • Numer 1-2/2024


    • Sportowe lato w telewizji


      Dwa wielkie wydarzenia sportowe są dla kilku nadawców okazją do zwiększenia liczby swych odbiorców i wpływów…

    • Zapraszamy do Zakopanego


      z Jerzym Straszewskim, prezesem Polskiej Izby Komunikacji Elektronicznej rozmawia Jerzy Papuga Panie Prezesie, przed…

    • Player.pl dla fanów motoryzacji


      MotorTrend to jedna z najbardziej uznanych na świecie firm- producentów programów motoryzacyjnych. Marka internetowa…