Jesteś tutaj: Telekabel & digital tv > Wywiad miesiąca >> Sport między internetem a telewizją

Sport między internetem a telewizją

Z Michałem Polem, dyrektorem programowym segmentu sportowego Grupy Ringier Axel Springer Polska rozmawia Andrzej Marciniak.

 

Lubi pan gry komputerowe?

 

To za mało powiedziane. Choć nie mam zbyt wiele wolnego czasu, staram się zarówno grywać, jak i oglądać, jak robią to najlepsi. Śledzę np. najważniejsze turnieje międzynarodowe w Counter-Strike.

 

Czy można to nazwać sportem?

 

Oczywiście e-sport nie jest sportem. Moim zdaniem zrobiono mu krzywdę tak właśnie go nazywając. Lepszym określeniem byłby e-gaming, bo wtedy nie stawiano by go w kontrze do sportu jako takiego. To rodzaj rozrywki i forma spędzania wolnego czasu. Często słyszę narzekania, że ludzie siedzą na kanapie i grają bądź oglądają innych grających. A przecież podobnie zachowujemy się, gdy oglądamy jakieś wydarzenia sportowe w telewizji. E-sport preferują głównie młodzi ludzi i jeśli pozostaną wierni swej pasji, to zainteresowanie tym rodzajem rozrywki będzie rosło. Trzeba to zaakceptować.

 

Nie przeraża pana, że e-sport to często właśnie sport pierwszego wyboru nastolatków, a nie np. piłka nożna?

 

Oczywiście, że tak, ale w takich czasach żyjemy. Dzieciaki nie wychodzą na podwórka, jak za naszych czasów. Tamten świat był fantastyczny, gdy wspominam choćby turnieje dzikich drużyn i ciągłe spędzanie wolnego czasu z rówieśnikami. Dziś takie kontakty przeniosły się do cyfrowego świata, a bezpośrednią rozmowę zastępuje internetowy chat. Tak po prostu jest i raczej tego nie zmienimy.

W przypadku e-sportu można też mówić o emocjach?

 

Jak najbardziej. To dokładnie takie same emocje jak w przypadku oglądania prawdziwego sportu. Mamy żywo reagującą publiczność, która dokładnie wie, co dzieje się na ekranie w każdej sekundzie. Widzowie e-sportu mają swoich ulubionych graczy i drużyny, którym kibicują. Mało tego, przenoszą emocje później do mediów społecznościowych, gdzie dzielą się opiniami.

 

Widzi pan potencjał do rozwoju telewizyjnych kanałów e-sportowych w Polsce?

 

Życzę telewizjom, by zagospodarowały tę społeczność, ale moim zdaniem e-sport wywodzi się z internetu, to jest jego naturalne środowisko i tam jest głównie konsumowany. Nie sądzę, by udało się zamienić w tym przypadku internet na telewizję. Być może uda się takim kanałom przyciągnąć nowych konsumentów, którzy wcześniej o e-sporcie jeszcze nie słyszeli. Ale gdy zorientują się, o co chodzi, z pewnością odejdą do internetu, bo po prostu będą też chcieli grać. Ponadto producenci gier zrobią wszystko, by widz nie uciekł im z sieci, gdzie mają możliwość obudowania e-sportu całą machiną e-commerce. To wszystko sprawia, że nie wróżę wielkiego sukcesu nadawcom telewizyjnym chcącym tworzyć kanały e-sportowe.

To może widzi pan szansę dla internetowych portali?

 

Jeśli pyta pan konkretnie o ONET, to nie dysponuję pełnią wiedzy na ten temat, ale z pewnością będziemy tym się zajmować. Może na podobnej zasadzie, jak udało się nam zgromadzić fanów piłki nożnej wokół programów opisującymi określone rozgrywki czy poszczególne mecze piłkarskie. Sztandarowym naszym programem jest „Misja futbol”, ale w połowie października ruszyliśmy także z „Misją e-sport”. Influenserzy e-sportowi rozmawiają w nim o różnych rozgrywkach. Problem polega jednak na tym, że o ile piłka nożna jest jedna, o tyle w e-sporcie mamy społeczności związane z różnymi rodzajami gier. Ja np. interesuję się głównie Counter-Strike i reszta już mnie nie zajmuje. Dlatego też pogodzenie interesów fanów różnych gier stanowi duże wyzwanie.

 

Co jest konieczne, by e-sport mocniej zaistniał w świadomości społecznej?

 

Potrzebni są bohaterowie, czyli zwycięzcy. Polacy są głównie kibicami sukcesu. Pamiętajmy, że nie interesowaliśmy się przesadnie skokami narciarskimi i biegami narciarskimi, dopóki sukcesów nie zaczęli odnosić Adam Małysz czy Justyna Kowalczyk. Podobnie było z Formułą 1. Początkowo gromadziła ok. 100 tys. widzów, ale gdy pojawił się w niej Robert Kubica widownia przekroczyła 3 mln. Jak przestał się ścigać, oglądalność znów spadła. Gdybyśmy więc mieli prawdziwe gwiazdy w grach komputerowych, to przełożyłoby się to z pewnością na wzrost zainteresowania e-sportem w ogóle. Dla przeciętnego telewidza sam e-sport bez polskich bohaterów nie ma większego znaczenia.

 

Są szanse, że takie gwiazdy się pojawią?

 

Myślę, że tak, bo coraz więcej pieniędzy płynie do e-sportu. Jako przykład podam choćby inwestycje poczynione przez byłych właścicieli Legii Warszawa. Młodych graczy inspirują niedawne sukcesy Polaków występujących w grupie Virtus Pro.

 

więcej w numerze 11/2018

    • Numer 1-2/2024


    • Sportowe lato w telewizji


      Dwa wielkie wydarzenia sportowe są dla kilku nadawców okazją do zwiększenia liczby swych odbiorców i wpływów…

    • Zapraszamy do Zakopanego


      z Jerzym Straszewskim, prezesem Polskiej Izby Komunikacji Elektronicznej rozmawia Jerzy Papuga Panie Prezesie, przed…

    • Player.pl dla fanów motoryzacji


      MotorTrend to jedna z najbardziej uznanych na świecie firm- producentów programów motoryzacyjnych. Marka internetowa…